„Tragedia Górnośląska w bielskich realiach”

Zgodnie z uchwała sejmiku województwa śląskiego, rok 2015 jest rokiem Tragedii Górnośląskiej. Pamięć o zbrodni popełnionej na ludności śląskiej odrodziła się na naszych ziemiach nie tak dawno. Przez lata usta świadków milczały o temacie zakazanym w okresie Polski Ludowej. Teraz, gdy powszechna stała się wolność słowa, Ślązacy manifestują otwarcie swoją pamięć o ofiarach powojennych obozów koncentracyjnych. Swój epizod we wspomnianej tragedii mieli także bielszczanie…

Pozorne wyzwolenie

 

W 1945 roku Armia Czerwona pokonała wojska III Rzeszy. Wiele osób kojarzy tę datę z wyzwoleniem, z zakończeniem straszliwej wojny. Z radością cały świat świętuje kolejne rocznice zakończenia wojny. Cieszyli się także Ślązacy i cieszyli się bielszczanie. Do wiadomości publicznej trafiły informacje o wyzwoleniu kilku obozów koncentracyjnych, w tym największego w Oświęcimiu. Trudno się dziwić, że wyzwoleni więźniowie byli i są wdzięczni sowieckim żołnierzom. Kiedy jednak wszyscy przekonani byli, że ten horror dobiegł końca, historia fatalnie zatoczyła koło. Oblicza wojny są niesprawiedliwe, najczęściej doświadczając niewinnych ludzi. Tak się stało i tym razem. „Wyzwolone” obozy koncentracyjne nie przestały istnieć. Zmieniono jedynie ich nazwy z „obozy koncentracyjne” na „obozy pracy”. Do dziś na zgromadzonych dokumentach figurują urzędowe pieczątki tychże właśnie obozów. Placówkami zarządzali polscy oficerowie, choć najpopularniejszym był Żyd Salomon Morel. Do dziś żyjący ludzie często spotykali  swoich oprawców na ulicach, gdyż państwo polskie zapewniło tym ludziom kombatanckie emerytury, dzięki czemu nie byli zmuszeni wyjeżdżać.

 

A więziono wrogów niepodległej Polski…

 

Do obozów w myśl dekretu wydanego tuż po wojnie mieli trafiać ludzie, będą wrogimi jednostkami odrodzonego państwa polskiego. Trafiali tam jednak wszyscy ludzie niewygodni nowej władzy państwowej. Wśród uznanych za Niemców Ślązaków, samych Niemców, czy Ukraińców byli także bielszczanie. Nie brakowało oczywiście Polaków, którzy sprzeciwili się nowemu porządkowi. Propaganda, jaką stosowała komunistyczna władza była bardzo prosta. Pierwsi w szeregu prowadzeni więźniowie otrzymywali faszystowskie emblematy, np. flagi III Rzeszy. Przechodnie, którzy ich widzieli, myśląc, że mają przed sobą nazistów, nie szczędzili słów pogardy i żyli w przekonaniu o słuszności tych procedur. Bielszczanie, którzy tam trafili więzieni byli często razem z Ukraińcami. Powodem, dla którego się tam dostali było często nazwisko, wywłaszczenie majątku lub po prostu donos sąsiada. Przeważnie byli to ludzie dobrze posługujący się polszczyzną, a nawet walczący o niepodległą Polskę, którzy jednak wskutek niefortunnego zbiegu okoliczności nie mogli cieszyć się zakończeniem wojny.

Szczególnie dotkniętą grupą bielszczan byli mieszkańcy Hałcnowa. Wskutek ewakuacji wielu rodzinom udało się wyjechać na tereny późniejszej NRD. Ci co zostali byli w różny sposób traktowani przez nowy reżim. Jednych wywożono na Kaukaz, drudzy dostawali się do obozów, a jeszcze inni przymuszeni służbą wojskową pracowali ciężko w kopalniach. Największym obozem, do którego wywożono ludzi była placówka w Jaworznie. Tamtejszy obóz zaprojektowany był na ok. 3 500 osób. Niemcy przetrzymywali tam prawie 3300 ludzi. W latach 1945-47 przebywało na terenie obozu  ponad 7 000 więźniów!

 

Miało być pięknie

 

Ciesząca się zakończeniem wojny ludność cywilna, za wcześnie rozpoczęła swe wiwaty. Niebawem okazało się, że to nie koniec piekła, a szatan ma na imię Morel. Ulubioną metodą mordu, jaką stosował ów główny komendant był bat zakończony mosiężną kulką. Wprawiony w sztukę zabijania potrafił bezbłędnie trafić ową kulką prosto w potylicę. Tymczasem propaganda trwała dalej.

Ustawieni w szeregu więźniowie zmuszani byli do śpiewania niemieckich pieśni patriotycznych. Za każdy wers byli bici. Często polscy oficerowie nakazywali kłaść się więźniom jeden na drugim tworząc piramidę ciał. Jeden z żołnierzy wychodził wówczas na samą górę i skacząc po „żywej budowli” doprowadzał najsłabszych do zgonu. Zdarzało się nieraz, iż obnażeni musieli położyć się na pełnej żwiru ziemi. Wtedy kilku żołnierzy przebiegało po leżących więźniach, a żwir wbijał się w ich ciała tworząc krwiste rany. Zaraz po tym osadzeni oblewani byli wodą i ponownie kładli się, aby powtórzyć procedurę.

Warunki były fatalne. Wśród słabo wyżywionych ludzi rozprzestrzeniały się śmiercionośne choroby. W obozach przebywali mężczyźni, kobiety, a także dzieci. Podczas pobytu w jednej ze zbrodniczych placówek kobietom obcinano włosy informując je wprost, iż będą mogły je obejrzeć na wystawie w Oświęcimiu. Był to kolejny zabieg propagandowy służący wzbudzeniu nienawiści do tych ludzi. Najpopularniejszymi obozami był obóz na Zgodzie w Świętochłowicach, Mysłowicach, Oświęcimiu i oczywiście Jaworznie.

 

Wyszedłem! Co dalej?

 

To pytanie, które chyba każdy sobie zadawał. Więzienia te trwały od 1945 do 1950 roku. W przypadku bielszczan często do 1947 r., wtedy bowiem zamknięto Obóz Pracy, w którym większość przebywała. Losy tych rodzin do dzisiejszego dnia są w większości nieznane. Duża grupa ludzi nie powróciła z obozów. Ci, którym się to udało, zmuszeni byli zaczynać wszystko od nowa. Pozbawieni byli całkowicie środków do życia, majątku i co najważniejsze domu. Wielokrotnie mogli liczyć jedynie na życzliwość przyjaciół, którzy rozumieli ich niedolę. Tragedia jednak dotknęła niemal każdą rodzinę. W każdej rodzinie jeden z członków umarł z wycieńczenia lub został odcięty od rodziny wskutek wywózki lub przymusowej emigracji jej członków.

Współczesne badania (IPN Katowice) dowodzą, iż Obozy Pracy po 1945 roku z pewnością miały miejsce. Ślady po nich zostały jednak wielokrotnie skutecznie zatarte wobec czego trudno było dokładnie zbadać temat. Osoby, które były więzione mogły ubiegać się o rehabilitację od państwa. Nieliczni z tego przywileju korzystali. Ówczesny system jednak nie przewidywał żadnych rekompensat. Jedynym „zadośćuczynieniem” było przywrócenie byłemu osadzonemu praw obywatelskich w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

 

Pamięci tym, co przeżyli i przeżyć nie zdołali

 

Minęło już ponad pół wieku od momentu, gdy zamknięto ostatni Obóz Pracy. Pełniący w nich służbę żołnierze dostali od państwa polskiego kombatanckie emerytury. Ofiary tych obozów nie mogą do dziś liczyć na żadne odszkodowania, gdyż zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie byli uznawani za jednostki działające dla dobra kraju. Wśród wielu bohaterów tamtego okresu, którzy często są kontrowersyjni zapomniano o tych, co niewinni odbywali wyroki skazujące za czyny niepopełnione przez nich. Wielu nie wróciło do swych domów, albo dlatego, że już ich nie mieli, albo dlatego, że nie zdołali po prostu przeżyć.

 

Ten szczególny rok powinien służyć pamięci o naszych rodakach. Pamięć, na którą zasłużyli jest najpiękniejszym i najtrwalszym pomnikiem. Obiektywnie spoglądając za siebie pamiętamy o naszych przodkach, którzy kochali  tę ziemię i tak samo jak my dbali o nią. Pielęgnując tę pamięć, porzućmy wszelkie stereotypy, oddając szacunek tym, którzy już przed nami wznieśli się ponad fałszywe przekonania powtarzane do dnia dzisiejszego.

Dziękujemy, że czytasz artykuły na tuPozytywnie.pl 🙂 Bądź zawsze na bieżąco i obserwuj nas na Facebooku!
Łukasz Giertler

Kończę Technikum nr 3 w Bielsku-Białej. Moją pasją jest historia regionalna. Interesuję się także tradycją, kulturą i sportem. Mam niespełna 20 lat, a zatem nie brakuje mi siły, aby promować i dbać o tak cenną wartość, jaką jest dziedzictwo kulturowe Śląska, a w tym rodzimego Bielska.