3-Majówka 2024: dzień 1 | zdjęcia, relacja

Minęły już prawie dwa tygodnie od tegorocznej 3-majówki, a my wciąż nie możemy dojść do siebie po tej trzydniowej imprezie, obfitej w genialne koncerty, świetne jedzenie i Was, niezastąpionych uczestników festiwalu. Zanim przejdziemy do pełnej relacji z pierwszego dnia, muszę wspomnieć o organizacji całego wydarzenia. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, uśmiechnięta i pomocna ochrona, punkty informacyjne, namioty medyczne, ogromny wybór foodtrucków, dużo stolików i miejsc siedzących wokół fontanny. Przez wszystkie trzy dni panował godny podziwu porządek. Toalety były czyste i uzupełniane na bieżąco, kosze puste, a między koncertami ekipa sprzątająca dbała o czystość podłogi.

Wróćmy pamięcią do pierwszego dnia festiwalu. Koncert otwierający 3-majówkę rozpoczął się o godzinie 16:30 na pergoli, jako pierwszy zagrał deathmetalowy zespół Carnal. Zaraz po nim, o 17:00 w Hali Stulecia, wystąpiła pełna energii Małgorzata Ostrowska, która porwała tłum, grając największe przeboje. Czy można wyobrazić sobie lepszy start niż „Szklana pogoda” na żywo? O 17:30 na pergoli swój występ rozpoczął polski zespół rockowy Happysad, znany z kawałków takich jak „Zanim pójdę” czy „Mów mi dobrze”. Chwilę później, o 17:40 na Scenie World Music, wirtuoz gitary Neil Zaza zagrał między innymi swój największy hit, „I’m Alright” oraz instrumentalne wersje rockowych standardów, jak „Purple Rain” Prince’a czy „Highway Star” zespołu Deep Purple.

O 18:30 znaczna część uczestników zebrała się w Hali Stulecia, żeby zobaczyć na żywo ELECTRIC LIGHT ORCHESTRA by Phil Bates & Band i skakać przy „Hold on Right” czy legendarnym „Rock ’n’ Roll Is King”. Zespół stanął na wysokości zadania i bawił się na scenie razem z publicznością. Pół godziny później, o 19:00, fani ciężkich brzmień zebrali się na pergoli, żeby skakać do olsztyńskiej grupy Vader, wykonującej muzykę z pogranicza thrash i death metalu. Podczas ich występu ziemia dosłownie drżała, a pod samą sceną fani tańczyli pogo.

O 19:10 na Scenie World Music swój występ rozpoczął polsko-brytyjski duet Smolik (kompozytor/producent) i Kev Fox (gitara i wokal). To nasze tegoroczne odkrycie – jeśli przegapiliście ich koncert, koniecznie sprawdźcie ich muzykę; są świetni! O 20:05 na scenę Hali Stulecia wszedł Krzysztof Zalewski wraz ze swoim zespołem. To było show przez duże „S”. Każdy szczegół był starannie dopracowany, od oświetlenia przez nagłośnienie aż do kostiumów scenicznych. Nie mogę nie wspomnieć o absolutnie uroczym chórku, ubranym w różowe kreacje, który świetnie dopełniał występ Zalewskiego śpiewem i choreografią taneczną. Poza swoimi hitami Zalewski zagrał cover Kate Bush „Running up That Hill”. Ten występ pozostanie w naszej pamięci na długo.

O 20:40 równocześnie na scenach wystąpili Hołdys/Waglewski/Karminski „I Ching” (Scena World Music) i na scenę na pergoli organizatorzy zaprosili rapcorowy zespół z lat dziewięćdziesiątych, Dog Eat Dog, którzy rozpalili scenę skacząc przy legendarnych już kawałkach takich jak „Who is the King” czy „No Fronts”, jednocześnie mając świetny kontakt z publicznością. O 21:50 jako ostatni koncert na pergoli zaplanowany był występ Darii Zawiałow, która niestety z powodu choroby musiała odwołać koncert. Mamy nadzieję, że artystka wróciła do zdrowia i niedługo zagości we Wrocławiu.

Na tej samej scenie, o 21:45, wystąpił nowojorski zespół Fun Lovin’ Criminals, tworzący eklektyczną muzykę na pograniczu hip-hopu, bluesa i jazzu. Jednocześnie rozpoczęła się impreza Silent Disco, podczas której uczestnicy zakładali na uszy słuchawki i przenosili się w świat muzyki i tańca, mogąc wybierać spośród trzech różnych DJów, oznaczonych odpowiednio kolorami zielonym, niebieskim i czerwonym. Na ten rodzaj rozrywki zdecydowało się naprawdę mnóstwo imprezowiczów – cały plac przed halą zapełnił się tańczącym tłumem w kolorowych słuchawkach.

Jako ostatnia na scenie wystąpiła Mery Spolsky, pomimo późnej pory – jej występ zaczął się o 23:15 – chętnych nie brakowało. Artystka wzbudza sporo kontrowersji poprzez swój śmiały stosunek do seksualności, akceptacji siebie i wizji życia współczesnej kobiety. Jej płytę Erotik Era można określić jako rewolucyjną w świecie kobiet. Mery miała przygotowaną przepiękną scenografię w kolorach bieli, czerni i różu. Sama była ubrana w lateks, ćwieki i masywne różowe buty na koturnie. Była jednocześnie mocna, dominująca, wyrazista, ale także urocza i wzruszona zaangażowaniem publiczności. Interakcja z publicznością to coś, o czym musimy wspomnieć – Marysia przyznała, że czyta wszystkie wiadomości i komentarze. Podczas występu fani rzucili jej misia, Mery znała jego historię i skwitowała wszystko zabawną anegdotą. Energia, jaką dała na scenie, spowodowała, że większość wcale nie miała ochoty kończyć zabawy podczas pierwszego dnia festiwalowego.

Było cudownie, dziękujemy! Zapraszamy również do galerii zdjęć pod artykułem i do przeczytania relacji z dnia drugiego.

Zdjęcia z pierwszego dnia:

Fot. Magdalena Stasio | https://www.instagram.com/magda_fotografowanie/

Dziękujemy, że czytasz artykuły na tuPozytywnie.pl 🙂 Bądź zawsze na bieżąco i obserwuj nas na Facebooku!