Koncert z okazji XXX-lecia Peja/Slums Attack, który odbył się 28 września w klubie Transformator we Wrocławiu, to było wielkie wydarzenie dla każdego fana polskiego hip-hopu. Peja, jak na weterana sceny przystało, zadbał, żeby wydarzenie było dopięte na ostatni guzik. Już od tygodni było wiadomo, że to będzie wyjątkowy wieczór – bilety sprzedawały się w ogromnej ilości, a posiadacze VIP-ów mieli jeszcze więcej powodów do radości. Impreza zaczęła się dla nich o 18:00, kiedy to mogli wejść do klubu na długo przed oficjalnym otwarciem i wziąć udział w próbie dźwiękowej Peji i jego ekipy. Wyjątkowa okazja, by podejrzeć idola w przygotowaniach do koncertu i zobaczyć, jak wygląda to wszystko od kuchni. Klimat próby był luźniejszy, więc fani mieli szansę wejsc w bliską interakcje z ekipą. Takie doświadczenia na pewno zostaną w ich pamięci na długo.
Reszta mogła wejść dopiero o 19:00 i już chwilę później zaczęła się seria supportów. O 19:30 na scenie pojawili się Sigma & Iceman, którzy rozgrzali publiczność solidnym setem, pełnym klasycznych bitów i porządnej nawijki. Zaraz po nich pałeczkę przejęło ZEROLOGO, które dodało trochę nowoczesnych brzmień, ale nadal w klimacie ulicznego rapu. Supporty naprawdę dobrze zbudowały napięcie przed główną gwiazdą wieczoru, a w Transformatorze można było wyczuć rosnącą ekscytację.
Punktualnie o 20:30 na scenę wszedł Peja, w towarzystwie swoich stałych współpracowników: DJ Decksa, Gandiego Gandy, Icemana oraz Glacy. Publika oszalała! Już od pierwszych dźwięków było jasne, że to nie będzie zwykły koncert. Peja zaczął od swoich największych klasyków – „Szacunek Ludzi Ulicy” i „Mój Rap, Moja Rzeczywistość” wybrzmiały jak hymn dla całej zgromadzonej publiki. Ludzie śpiewali razem z nim każdą linijkę, machając rękami w rytm bitu, co tylko podkreślało, jak wielkie znaczenie mają te kawałki dla fanów.
To jednak nie była tylko podróż sentymentalna. Rychu pokazał, że mimo upływu lat, nadal trzyma formę i ma sporo nowego do zaoferowania. Na scenie gościnnie pojawili się też jego długoletni współpracownicy, którzy wspólnie z nim wykonali nowe utwory, łącząc każdą klasykę z nowoczesnymi brzmieniami. Między kawałkami Peja opowiadał o swoich początkach w latach 90., wspominał pierwsze koncerty i mówił o tym, jak trudno było przebić się na rynku muzycznym, kiedy rap dopiero raczkował w Polsce.
Nie zabrakło również opowieści o tym, jaką drogę przeszedł Peja od poznańskiego blokowiska do współpracy z międzynarodowymi gwiazdami. Widać było, że to wydarzenie ma dla niego szczególne znaczenie – traktował je bardziej jak spotkanie z przyjaciółmi niż koncert. Było widać wdzięczność za wsparcie, które otrzymuje od swoich słuchaczy od tylu lat.
Około 22:30 Peja zakończył oficjalną część koncertu, ale publiczność nie pozwoliła mu tak po prostu zejść ze sceny. Na bis wykonał jeszcze kilka swoich największych hitów, a Transformator zamienił się w jeden wielki chór. Fani śpiewali każdą linijkę, machali rękami w rytm bitu i widać było, że to jest dla nich coś więcej niż zwykły koncert. Dla wielu to była prawdziwa podróż przez trzy dekady polskiego hip-hopu.
Po wszystkim Raper poświęcił czas swoim fanom na rozmowy, rozdawanie autografów i wspólne fotki, co było idealnym zakończeniem tego wyjątkowego wieczoru. Widać było, że mimo statusu legendy, Peja pozostaje blisko swoich słuchaczy i docenia każdy moment, który może z nimi spędzić. To był niezapomniany koncert, pełen energii, emocji i wspomnień. Peja pokazał, że mimo 30 lat na scenie, nadal jest w formie i ma jeszcze wiele do powiedzenia. Jego twórczość wywarła ogromny wpływ na polską scenę rapową i nie ma wątpliwości, że jego legenda będzie żyć jeszcze długo po tym, jak opuści scenę.
Zdjęcia
Fot. Magda Stasio | @magda_fotografowanie
Link do zdjęć: https://www.facebook.com/share/p/TrDetnzptiLUz7nU/