Są głosy, które nie starzeją się nigdy. Są melodie, które tkwią w naszej pamięci, jakby były zapisane nie w nutach, a w życiorysach. Gdy tylko wybrzmią pierwsze takty „Małgośki” czy „Niech żyje bal”, coś w nas drga – wspomnienia wracają, emocje ożywają, a my, bez względu na wiek, zaczynamy śpiewać. Maryla Rodowicz, ikona polskiej muzyki popularnej, rusza latem w trasę, by znów zbliżyć do siebie pokolenia – tym razem w Ostródzie (17 lipca) i Opolu (30 sierpnia).
Nie są to jednak zwykłe występy. To elektryczne koncerty plenerowe w klasycznych polskich amfiteatrach – miejscach, które od dekad niosą w sobie ducha wspólnotowego przeżywania muzyki. Zresztą trudno o bardziej symboliczne lokalizacje – Ostróda, miasto znane z festiwali i artystycznych spotkań, oraz Opole – stolica polskiej piosenki, w której historia sceny splata się z historią Maryli niemal na każdej płycie chodnikowej.
Wspomnienia zapisane w dźwiękach
Maryla Rodowicz to nie tylko piosenkarka. To zjawisko. Od lat 70. zdołała nagrać 34 albumy studyjne, a liczba wydanych singli przekracza wszelkie statystyczne ramy. Jej repertuar jest jak archiwum emocji Polaków – od radosnych hitów tanecznych, przez hymny pokoleniowe, po subtelne ballady o przemijaniu i tęsknocie.
Podczas letnich koncertów zabrzmią największe przeboje, takie jak „Wszyscy chcą kochać”, „Kolorowe jarmarki”, „Niech żyje bal”, „Sing-Sing”, „To już było”, ale także mniej znane, kameralne utwory, które zachwycą tych, którzy chcą poznać Marylę od bardziej lirycznej, refleksyjnej strony. To właśnie w tych piosenkach często odnajdujemy prawdę o nas samych – o tym, co było, co przeminęło, i co jeszcze przed nami.
Maryla – artystka z krwi, kości i brokatu
Maryla nigdy nie była tylko głosem – była zawsze sceniczną osobowością, kobietą, która swoją obecnością dominuje scenę i przyciąga wzrok. Jej kostiumy to osobna historia, balansująca na granicy kabaretu, opery i artystycznego szaleństwa. Można się śmiać z cekinów, piór i spektakularnych peleryn, ale nie sposób ich zapomnieć – bo właśnie one współtworzą niepowtarzalny styl Rodowicz, który nie podąża za trendami, ale je tworzy.
Co istotne, to nie koncerty z playbacku. Maryla – mimo wieku, który dla wielu artystów byłby powodem do wycofania się ze sceny – nadal śpiewa na żywo, oddając publiczności to, co najcenniejsze – swoją obecność, emocje, autentyczność. W tych koncertach nie chodzi wyłącznie o muzykę. Chodzi o przeżycie. O wzruszenia, które przychodzą nagle – czasem przy wersie, czasem przy spojrzeniu artystki, która z gitary na ramieniu i mikrofonem w dłoni przypomina nam, że „życie, choć piękne tak, mija tak szybko…”.
Wspólnota dźwięków i pokoleń
Na koncerty Maryli Rodowicz przychodzą nie tylko ci, którzy pamiętają jej pierwsze występy w Opolu. Przychodzą też dzieci, wnuki, znajomi z pracy i sąsiedzi. To wydarzenia międzypokoleniowe, które łączą ludzi lepiej niż niejeden rodzinny obiad. Dla jednych – nostalgiczne spotkanie z młodością. Dla innych – okazja, by na żywo doświadczyć fenomenu, który znało się dotąd tylko z radia lub opowieści rodziców.
Warto zabrać bliskich, niezależnie od tego, czy mają 20, czy 70 lat. Muzyka Maryli ma bowiem tę rzadką moc – nie dzieli, a łączy. To jeden z niewielu głosów, który przemawia jednocześnie do duszy dziecka, nastolatka i seniora.
Dwa letnie wieczory z legendą
Jeśli więc szukacie koncertu, który nie będzie tylko imprezą, ale przeżyciem – zaplanujcie wieczór z Marylą Rodowicz. Czekają na Was dwa wyjątkowe wydarzenia pod hasłem „Małgośka Forever”:
Nie spodziewajcie się wielkiego show ze sztucznymi ogniami. Spodziewajcie się czegoś więcej – czystych emocji, szczerości i nieprzemijających dźwięków, które będą Wam towarzyszyć jeszcze długo po ostatnim bisie.