Porażka w Lidze Narodów

Stadion Śląski ani data nie okazały talizmanami w pojedynku z Portugalią. Co prawda biało-czerwoni strzelili dwa gole, ale to było za mało, by choćby zremisować z aktualnym mistrzem Europy.

Przez długie momenty spotkania goście kompletnie zdominowali podopiecznych Jerzego Brzęczka.
Data 11 października w XXI wieku dla polskiej piłki nożnej jest magiczna – na osiem rozegranych (do wczoraj) spotkań aż siedem zakończyło się wygraną biało-czerwonych (w tym min.pamiętne historyczne zwycięstwo z Niemcami) czy wygrana dwanaście lat temu właśnie tu, w Chorzowie, z Portugalią 2:1.
Wczoraj w drugim meczu Ligi Narodów podejmowaliśmy w „Kotle Czarownic” znowu Portugalczyków ale mecz zakończył się porażką 2:3.
Polacy nieźle zaczęli to spotkanie, każdemu ze zgromadzonych na Stadionie Śląskim blisko 50 tysięcy kibiców marzyła się powtórka meczu z 2006 r., kiedy dwie bramki Ebiego Smolarka przesądziły o zwycięstwie.
Już w 18 min meczu objęliśmy prowadzenie, kiedy to po fantastycznym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Rafała Kurzawy piękną główką popisał się Krzysztof Piątek, który obecnie jest w życiowej formie.
Po zdobytej bramce z gospodarzy jakby uszło powietrze, zaczęły pojawiać się stare grzechy, bardzo słabo funkcjonowała obrona efektem czego już w 31 min niepilnowany Andre Silva doprowadził do wyrównania.
Przewaga podopiecznych Fernando Santosa rosła z każdą chwilą, a jeszcze przed przerwą w 42 min udało się im strzelić drugą bramkę, której autorem był…. Kamil Glik, chcąc odebrać piłkę będącemu tuż przed Fabiańskim Rafy Silvą, skierował ją niefortunnie do własnej bramki.
W przerwie trener Brzęczek dokonał jednej zmianie, kontuzjowanego Bereszyńskiego zastąpił Kędziora, jednak obraz gry nie uległ zmianie.
Jakby tego było mało w 51 min slalomowym rajdem przy biernej postawie naszej obrony popisał się Bernardo Silvą, który swoją akcję zakończył mocnym strzałem tuż zza linii pola karnego, zasłonięty Fabiański nieco spóźnił się z interwencją i piłka po raz trzeci znalazła się w siatce.
Trybuny „Śląskiego” zostały uciszone, pojawiły się pierwsze gwizdy niezadowolenia.
Kolejne minuty to dalej niemrawa gra Polaków, która ożywiła się dopiero od 65 minuty, kiedy to na boisku pojawił się „jubilat” – rozgrywający swój 103 mecz w kadrze Kuba Błaszczykowski oraz Kamil Grosicki.
To właśnie za sprawą dwóch wymienionych piłkarzy w 77 min wśród kibiców zapanowała ponownie euforia-po rajdzie prawą flanką „Grosika”, w polu karnym minął się z piłką Lewandowski, ale dopadł do niej Błaszczykowski i mocnym strzałem z woleja pokonał Rui Patricio.
Jednak to było wszystko na co było stać tego wieczoru Polaków – mało tego, Portugalczycy mieli jeszcze kilka szans na podwyższenie rezultatu, jednak strzał Sanchesa wybił z linii bramkowej Kędziora, a przed utratą kolejnej bramki uchroniła nas świetna interwencja Fabiańskiego.
Porażka oznacza, że podopieczni Jerzego Brzęczka mają po dwóch rozegranych spotkaniach tylko jeden punkt, choć to nie powinno być największym zmartwieniem sztabu szkoleniowego,martwi przede wszystkim styl i bardzo słaba gra formacji obronnej, gdzie największe błędy popełniali Kurzawa i Jędrzejczyk.
Szansa do rehabilitacji już w niedzielę, gdzie w kolejnym meczu Ligi Narodów podejmiemy Włochów i tylko wygrana pozwoli mieć nadzieję na pozostanie w najwyższej dywizji tych rozgrywek.
Na swoim czytaj wysokim poziomie jak zawsze spisali się kibice, którzy wspierali swoich ulubieńców jak tylko mogli pokazując, że warto być z nimi na dobre i na złe.
Dziękujemy, że czytasz artykuły na tuPozytywnie.pl 🙂 Bądź zawsze na bieżąco i obserwuj nas na Facebooku!