Fatalny mecz Polaków

Reprezentacja Polski przegrała z Włochami 0:1 w Chorzowie, przez co spadła z najwyższej dywizji Ligi Narodów. Gola na wagę zwycięstwa Włochów strzelił tuż przed końcem meczu Cristiano Biraghi.
To miało być albo nie być w Lidze Narodów, tylko zwycięstwo z goścmi z Italii dawało naszej kadrze szansę utrzymania się w najwyższej dywizji,niestety białoczerwoni po bardzo słabym,wręcz fatalnym spotkaniu sami sobie zgotowali to piekło.

Pierwsza część meczu była polskim koszmarem pod każdym względem. Z jednym ogromnym plusem: mimo gigantycznej przewagi Włochów udało się nam nie stracić gola. Jerzy Brzęczek doskonale widział ten dramat i zareagował już w przerwie. Zakończył eksperyment polegający na grze bez skrzydłowych (pytanie, czy zakończył na zawsze), ściągnął z boiska Damiana Szymańskiego oraz Karola Linettego i znów – jak w meczu z Portugalią – posłał do boju Jakuba Błaszczykowskiego i Kamila Grosickiego.
Włosi już w pierwszych sekundach meczu mogli objąć prowadzenie, lecz piłka po strzale Jorginho „ostemplowała” poprzeczkę bramki strzeżonej przez Wojciecha Szczęsnego – tu warto podkreślić że był on jedynym zawodnikiem naszej drużyny, który zasłużył na duże słowa pochwały, dzięki jego skutecznym interwencjom do przerwy mogliśmy już przegrywać nawet 0:3…
Kolejny raz obrona Polski grała na bardzo słabym poziomie, nawet mimo kilku zmian w porównaniu do meczu z Portugalią przypominała ona dziurawy szwajcarski ser.
Goście widząć naszą nieporadność raz po raz konstruowali akcje albo lewą albo prawą stroną boiska i z dziecinną wręcz łatwością przedostawali się w pole karne.
Polacy w pierwszej połowie oddali jeden strzał na bramkę rywali, jednak próbę Milika zablokował Biraghi.
Kibice którzy znowu licznie zapełnili Stadion Śląski liczyli że po przerwie i po przeprowadzonych przez trenera Brzęczka zmianach wreszcie coś zacznie się dziać w naszej grze srodze się zawiedli. W drugiej połowie tylko strzał Grosickiego w 58 min i najlepsza sytuacja jaką mieliśmy na strzelenie bramki w tym meczu, kiedy to po przejęciu piłki w 73 min przez Roberta Lewandowskiego, który podał piłkę Grosickiemu, a ten w sytuacji sam na sam z Donnarummą kopnął z pierwszej piłki, jego strzał sparował włoski bramkarz, do piłki dopadł Milik, który zamiast spokojnie strzelić posłał w swoim (niestety) stylu piłkę nad poprzeczką.
Włosi mieli kolejne okazje do zdobycia gola,jednak również ich skuteczność pozostawiała wiele do życzenia.
Gdy wydawało się że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, już w doliczonym czasie gry, po dośrodkowaniu z rzutu różnego i strąceniu piłki przez Lasagne, przy biernej postawie naszej obrony, Biraghi wślizgiem wpakował ją do naszej bramki.
Po ostatnim gwizdku sędziego na trybunach rozległy się spore gwizdy niezadowolenia, niektórzy kibice dobrych kilka minut przed końcem meczu widząc styl jaki zaprezentowali tego wieczoru w „Kotle Czarownic” nasi piłkarze przedwcześnie opuszczali swoje krzesełka na stadionie.
Na pomeczowej konferencji Jerzy Brzęczek słusznie przyznał się że ten mecz był najgorszy pod jego wodzą w jego reprezentacyjnej karierze trenerskiej, wiadomo teraz spadnie (właściwie to już spadła) fala krytyki, choć sam zainteresowany potwierdza że mecze w Lidze Narodów to poligon doświadczalny przed czekającymi nas w przyszłym roku eliminacjami Euro 2020 a z kim przyjdzie nam sie zmierzyć dowiemy się już 2 grudnia po losowaniu w Dublinie.
W tym roku zagramy jeszcze towarzysko z Czechami 15 listopada w Gdańsku i swój mecz o honor 20 listopada na wyjeździe z Portugalią i niech te dwa spotkania sprawią by piłkarze odbudowali swoją sympatię do kibiców, która po tym spotkaniu zostało mocno nadszarpnięta.
Dziękujemy, że czytasz artykuły na tuPozytywnie.pl 🙂 Bądź zawsze na bieżąco i obserwuj nas na Facebooku!