Niemal komplet publiczności zgromadził szlagierowo zapowiadający się pojedynek Ekstraklasy pomiędzy TS Podbeskidzie a wielokrotnym mistrzem Polski Legią Warszawa.
Od początku spotkania rozgorzała twarda walka o każdą piłkę.
Już w 6 min trybuny stadionu eksplodowały z radości, bowiem po szarży prawą flanką Szczepaniaka, piłkę mimo asysty dwóch obrońców skierował do bramki Demjan.
Taki początek był dla gospodarzy po prostu wymarzony.
Odpowiedź Legii mogła nastąpić już w 12 min, kiedy to strzał Guilherme z trudem obronił Zubas.
Przez pierwsze dwadzieścia minut spotkania, Górale grali uważnie w obronie, jednocześnie starali się podwyższyć prowadzenie.
Przykładem tego sytuacja z 23 min, kiedy to strzał Demjana obronił Malarz.
Tymczasem powoli i goście zaczęli stwarzać podbramkowe sytuacje, w 28 min strzał Prijovića minimalnie przechodzi obok prawego słupka bramki Górali.
Siedem minut później Podbeskidzie mogło pokusić się o drugiego gola, jednak najlepszy w tym meczu Demjan strzelił nad poprzeczką.
Miejscowym podcięła skrzydła czerwona kartka, jaką w 41 min otrzymał po trochę bezmyślnym faulu Kolcak.
W ostatnich sekundach pierwszej połowy to Legia mogła doprowadzić do wyrównana, jednak strzał Brzyskiego z rzutu wolnego „tylko” ostemplował lewy słupek bramki strzeżonej przez Zubasa.
Drugą połowę goście zaczęli z większym animuszem, grając z przewagą jednego zawodnika starali się za wszelką cenę doprowadzić do zmiany niekorzystnego rezultatu, jednak ich ataki były nieskuteczne lub zatrzymywały się na dobrze grającej obronie Podbeskidzia.
W 57 min Zubas sparował piłkę po strzale Brozia, trzy minuty później poradził sobie również ze strzałem Vranjesa, zdobycie przez Legię wyrównania było kwestią czasu.
Strzał wprowadzonego w drugiej połowie Piecha również minął bramkę gospodarzy ale w 68 min po jego asyście wyrównującego gola strzela Nikolić.
Dalsze minuty to kolejne ataki gości, Podbeskidzie swojej szansy szukało w kontratakach.
W 77 min strzał Możdżenia mija bramkę Legii, jednak ambicja miejscowych została nagrodzona w 86 min, kiedy to po znakomitym zagraniu Jonkisza, Mójta wpada w pole karne i mocnym strzałem z lewej strony pola karnego piłka odbiła się od nóg Lewczuka i wpadła do bramki obok zdezorientowanego Malarza.
Trybuny oszalały z radości, zaniosło się na premierową wygraną Górali na własnym stadionie w tym sezonie.
Jednak goście grali do końca, w doliczonym czasie w 93 min strzał Vranjesa znajduje drogę do siatki, kilka sekund później arbiter kończy to emocjonujące spotkanie.
Mimo tego gospodarzom należą się wielkie słowa uznania; za ambicję, wolę walki mimo osłabienia do samego końca.
W tym miejscu niestety sporo gorzkich słów trzeba skierować pod adresem Bartosza Frankowskiego, którego sędziowanie-delikatnie mówiąc-odbiegało od Ekstraklasowego poziomu….